"Pomiedzy"

 

BRNO. HUSA NA PROVÁZKU

Doc. Petrovi Oslzlému

 

Słońce nadziane na wieżach Petrova
Wpadło w pułapkę ja też dałam się złapać
wieczorowi i Brnu aurze i zapachom
Ciągnęło mnie do teatru od jednego uciekłam
ale nadal trzymały mnie jak na sznurku
rekwizyty i zwłoki nieżyciowa krew
Mądrzy nazywają to przywiązaniem
Krwawiące słońce oświetlało budynek teatru
Husa na provázku Na sznurku balansował
malowany pierrot Obok na tarasie spacerował
król w białej kryzie który urwał się
z innej epoki Tylko niezbędny papieros
demaskował jego rolę i miejsce w życiu
i w tym mieście Przekłute słońce powoli
ściekało po wieżach Na scenę wchodził księżyc
w dole brzmiały oklaski Nieboszczykowi
jeszcze raz udała się stara sztuczka
Z niedowierzaniem kłaniał się tym
którzy ochoczo pozwalali się oszukiwać
Biło mi serce zawsze mam żywszy puls
kiedy czuję ten zapach jedyny na świecie
Kiedy krwawi zachodzące słońce
Gdy aktorzy sadowią się wolno w garderobach
Sentymentalna gęś ze mnie pomyślałam
Taka stara a nadal zielona