"Pomiedzy"

 

MIASTO NA KREDYT

Zatrzymałam się na jakiś czas.
Mam czas w garści. I kolejne miasto
z zamkiem na wzgórzu. Dużo kościołów,
w których wysiaduję jak w galeriach.
Może w którymś uda mi się dopadnąć
Wielkiego Kustosza. Zawsze zastanawiałam się,
czy On lubi cały ten przepych. Nade mną
ambona, wysoko w górze brylują
białe anioły. Te złe, czarne, spadają w otchłań,
to znaczy lecą prosto na mnie. Pode mną
już tylko posadzka i piekło. Tam,
skąd przyjechałam, były jeszcze kopalnie.
I śląscy Murzyni o szarych bielmach.
W dzieciństwie myślałam, że to diabły.
I że do piekła zjeżdża się windą,
z kilofem, żeby nie utknąć. Ta symbolika
jakoś mnie nie rusza. Przerażony
czarny anioł wyciąga do mnie rękę.
A ja bardziej boję się tego przed wejściem.
Żebraka z dwoma kikutami. W portfelu mam
plastykową kartę i kilka zapomnianych
złotówek. Przejdę obok, z rękami
w kieszeniach. Jakbym była turystką.
Jakbym tu żyła na kredyt.