Zemia albo-albo

Twórczość / Tvorba

Ziemia albo-albo (1993)
Renata Putzlacher


Wiersze / Básně online

Tomik poświęcony ziemi ojczystej poetki. "Temat Zaolzia, zaścianka, prowincji, skansenu, przywoływany jest w "Ziemi albo - albo" aż do znudzenia, bowiem ziemia wyborów, kompromisów i wyrzeczeń, mitologizowana i strywializowana "jak uśmiech młodej dziewczyny" i jak ponury żart diabła. Piękna i zdewastowana, wymodlona i przeklinana, ziemia olbrzymów i karłów, niebo i piekło. Ziemia albo - albo."

Jedenaste przykazanie zaolziańskiego dekalogu
Anna Bańska Szuba

 

Gdybyś chciał
zagrodę zbudować
drzewo zasadzić
ze swoją kobietą
na żniwo czekać
a ziemi byś nie miał
byłbyś niczym
(Transkrypcja).

Literacka transkrypcja biblijnego hymnu o miłości św. Pawła doskonale wprowadza czytelników w świat poezji Renaty Putzlacher, autorki tomiku „Ziemia albo – albo”, poetki, która tematem wiodącym swego zbiorku, uczyniła rodzinną ziemię. Na pierwszy raz kreacyjna moc poezji zaolziańskiej ma swoje źródło w refleksji nad ziemią przodków. Rzadko jednak temat ten potraktowany jest w kategoriach moralnych i aksjologicznych. Taką bowiem interpretację narzuca cytowany wyżej wiersz. Zabieg zmiany słowa „miłość” na „ziemia” przynosi, dzięki biblijnemu kontekstowi, zmianę wartości wprowadzonego wyrazu. Podobnie jak Miłość, mająca dla św. Pawła wartość trwałą i wieczną, która poza wszystkim w owym Testamencie urosła do rangi przykazania, Ziemia, czy dokładniej świadomość jej posiadania, staje się imperatywem, obowiązującą normą, moralną, również w kategoriach estetycznych, zasada kompozycyjna zbiorku pozwala autorce zerwać z często spotykanym w poezji zaolziańskiej sposobem, w którym o przywiązaniu do ziemi przodków mówi się poprzez idealizację rodzinnego krajobrazu. Przywiązanie będące funkcją normy moralnej, nie zaś bezwarunkową akceptacją „swojskości” pozwala stwierdzić autorce:

Wyjałowiła mnie ta ziemi
bezpłodna
(...)
Tłamsi mnie ta ojcowizna
z przeszłością rozwiezioną
na taczkach
(...)
Deformuje mi życiorys
ta Gomora dla ubogich
(Ziemia jałowa)

Całą tą gorzką, trudną do zaakceptowania rzeczywistość, człowiek, w obliczu wprowadzanej przez Putzlacher normy, poddaje przewartościowaniu:

A jednak upycham korzenie
pod niepewną powierzchnią
I stoję
Prawnuczka Lota
z podniesioną głową
(Ziemia jałowa).

Nie jest to często spotykany na terenie poezji zaolziańskiej sposób mówienia o rodzinnej ziemi. Zachowanie jej wierności w tym wypadku nie przynosi tylko korzyści, ale też straty. Przywilej dziedziczenia okupiony jest wysoką ceną. Na cenę tę jednak wyrażona jest zgoda. Ponieważ zachodzi tu proste działanie imperatywu określonego w słowach gdybyś posiadł wszystko a ziemi być nie miał, byłbyś niczym.

W ten niezwykle dojrzały sposób o Zaolziu pisali nieliczni poeci. Jednym z nich, wokół którego narosła legenda, był Paweł Kubisz, poeta będący, jak sama przyznaje Putzlacher, duchowym przewodnikiem poetki. To jego słowa cytuje w tomiku, czyniąc z nich motto swoich wierszy:

Nie chcę, nie mogę umrzeć i konać
tutaj za Olzą! Chcę wstać – czy wstanę?!
(P.Kubisz, Przednówek).

Fragment ten ujawnia buntowniczy stosunek jego autora do zaolziańskiej rzeczywistości, która skazuje na „śmierć i konanie”, ale też tłumaczy przyczynę tego zjawiska. W niewinnie brzmiącym prefiksie „za” („za Olzą”), ukazującym historyczne ciążenie czeskiej części Śląska Cieszyńskiego do Polski, mieści się tragedia człowieka, którego los wyznaczają kolejne polityczne wydarzenia dotykające rodzinną ziemię. Nie jest to więc negacja ziemi ojców i chęć uwolnienia się spod jej wpływu, lecz bunt przeciwko politycznemu, destrukcyjnemu uzależnieniu. Taką optykę patrzenia na swoje „dziedzictwo” przyjmuje autorka tomiku „Ziemia albo – albo” w tytułowym wierszu:

Zaolzie
moje ty
sponiewierane
Belko w oku
kłodo pod nogami
Zawsze za Olzą
wiecznie z tyłu
(Ziemia albo – albo).

Oba teksty, w których ujawniają się elementy rozważań historiozoficznych, są produktem bolesnej, stale jątrzącej rany powstałej w świadomości obciążonej ponad miarę dziedzictwem zbiorowego nieszczęścia. Dziedzictwo owo nie pozwala zapomnieć o katastrofie, rodząc w umysłach kolejnych pokoleń pytania własnego rodowodu, w którym los historyczny jednostki nierozerwalnie sprzężony jest z fatum zbiorowym. Ta zasada właśnie widoczna jest w wierszu „Cieszyńskie divertimento” będącym doskonałą adaptacją „Litewskiego divertimenta” Josifa Brodskiego:

Urodzić się tu przed stu laty
w mieście – naczyniu połączonym,
pierwszym tramwajem mknąć na gapę
przez Olzę (wówczas w obie strony).

(...)

by wchodząc w lata chrystusowe
doczekać roku dwudziestego...
Roku szlabanów. Stracić głowę
i nie rozumieć już niczego
(Cieszyńskie divertimento).

Powyższe teksty tłumacza fakt obecności w tomiku poświęconym rodzinnej ziemi wiersza, w którym autorka ujawnia swój ambiwalentny stosunek do historii:

Historia
to kiepski tasiemiec
wznawiany z powodzeniem
co parę lat
(...)
Historia
to już stara historia
tylko nie twierdźmy
na Boga
że jest magistra vitae
(Magistra Vitae).

Śmiem twierdzić, że zaolziańską magistra vitae upatruje Putzlacher nie w historii lecz właśnie w „jedenastym przykazaniu” bezwzględnej świadomości posiadania na własność ziemi przodków. To ono usprawiedliwia i nadaje sens rozchwianemu przez historię życiorysowi autorki wpisanemu w wiersze o znaczących tytułach „Dorastanie do rodowodu”, „Powrót”, „Sen o domu”, „Sen o siole”, „Oda do prowincji”. Listę te kończy wiersz „Wnuczka monarchii”:

Dziadkowie moi śląscy
o śpiewających sercach
wchodzących w ziemię
albo – albo
bez garbu wątpliwości
(...)
Córko moja pełnokrwista
nieświadoma jeszcze
syndromu opłotków
Przeszłości moja
(...)
Przyszłości moja
(Wnuczka monarchii).

Oto prawdziwy zaolziański życiorys: Przeszłość i nadzieje przyszłości – tworzą z jednej strony bezwarunkowe przywiązanie do miejsca urodzenia przodków, „wchodzących w ziemię albo-albo bez garbu wątpliwości”, z drugiej zaś akceptacja przez następujące pokolenia „syndromu opłotków”, którego fenomen będą musieli zgłębić. A wszystko to w myśl wewnętrznego imperatywu, o którym Putzlacher mówi językiem zapożyczonym z Biblii:

Gdybyś chciał
zagrodę zbudować
drzewo zasadzić
ze swoją kobietą
na żniwo czekać
a ziemi być nie miał
byłbyś niczym

Anna Bańska Szuba